Tych klientów nie obsługujemy, czyli rzeczywistość Polo Marketu

tychZdarzyło się Wam, że zaskoczył Was rachunek z dopiero co zrobionych zakupów? Mnie to się zdarza dość często. Zwłaszcza, gdy robię sprawunki w pobliskim Polo Markecie. Mam dosłownie dwa kroki od domu, więc nie muszę dźwigać ciężkich siatek przez pół miasta. Jedyny plus.

Nabrałam już nawyku, żeby sprawdzać rachunek przy kasie. Nieważne, że kolejny klient się denerwuje, bo to chwilę trwa. Któregoś razu zwróciłam kasjerce uwagę, że źle nabiła. Zamiast marchewki miałam paprykę. No taki mały błąd, właściwie nie ma o czym mówić. Poza drobnym szczegółem, że marchewka kosztowała 1,50zł za kilogram, a papryka 12 zł. Pani stojąca za mną powiedziała, że tutaj to jest normalne.

Ja chyba czegoś nie rozumiem. Normalne jest oszukiwanie klientów? Przecież ekspedientka widzi co nabija na kasę, no chyba, że liczy na totalną głupotę stojącej przed nią blondynki. Kasjerka zrobiła słodkie oczka i przeprosiła mówiąc, że się pomyliła. Jakoś mało szczere były te przeprosiny. Ciekawe ile osób już oszukała tylko tego dnia, bo nie każdy, jak ja sprawdza rachunek.

Robiłam sprawunki w dziale mięsnym. Ekspedientka ukroiła kawałek kiełbasy, o którą prosiłam, ale przez przypadek jej upadł na podłogę. Gdy podniosła i zapakowała w woreczek wiedziałam, że ta pani należy do osób wyznających zasadę, że jak coś nie leżało na ziemi dłużej niż pięć sekund, to można to zjeść. Podobnie ma się zasada do śmierdzącego mięsa. Dopóki samo nie ucieka z lady, można umyć i wepchnąć głupiemu klientowi. Przecież jak w domu się zorientuje to i tak niczego nie udowodni.

Inna ekspedientka zamiatała podłogę, a ponieważ zrobiła się kolejka postanowiła pomóc koleżance. Na całe jej nieszczęście ja byłam pierwsza do obsłużenia. Na pytanie co podać odparłam, że przede wszystkim powinna umyć ręce. Jej mina świadczyła, że nie załapała mojej aluzji, więc pospieszyłam z wyjaśnieniem: Jakoś nie wyobrażam sobie, że brudnymi łapami będzie pani podawała cokolwiek.

Ale zemsta bywa słodka, bo innym razem prosząc o 5 plasterków szynki dostałam 20 deko! Muszę przyznać, że grubość owych plasterków była słuszna. Warszawy przez nie bym nie zobaczyła.
Zupełnie odmienną sprawą są promocje. Tu promocja nie oznacza, że kupisz coś po niższej cenie. Mimo, że na półce cena kusi, przy kasie możesz się zdziwić.

Wiele razy obserwuję, jak co jakiś czas któryś z rozsądniejszych klientów domaga się uszanowania jego praw. Pani kasjerka wyjaśnia, że ona ma tak w komputerze i nic na to nie może poradzić. Jeszcze z uśmiechem na ustach zapyta, czy podać reklamówkę. Nieważne, że akurat masz swoją własną w dłoni. Na koniec zaproponuje ci pasztet, bo akurat jest w promocji. Najprawdopodobniej kończy się termin ważności i trzeba go upchnąć, żeby nie było strat.

Aż przychodzi mi na myśl scena z filmu Stanisława Barei „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, kiedy klient kłóci się z ekspedientką. W końcu robią mu zdjęcie i wieszają na ścianie z napisem „Tych klientów nie obsługujemy”. W Polo Markecie byłoby dużo zdjęć niezadowolonych klientów.

Niedawno zmieniła się większość personelu w sklepie. Ale poza tymi zmianami nic więcej. Nadal możesz się zdziwić kupując szynkę za niecałe 15 zł. Bo w promocji, a na naklejonym rachunku masz zupełnie inny produkt za 35zł. Nadal marchewka i papryka to właściwie to samo. I nieważne, że wzięłaś jeden pęczek rzodkiewki, skoro pani policzyła ci dwa….

Nie wiem czy świat oszalał, że ludzie nazywają taki stan normalnością. Być może przywykli do cwaniactwa. Ale tak naprawdę nikt nie lubi być oszukiwany. Nieszczere – przepraszam – to za mało, kiedy nic więcej się nie zmienia. A tu chodzi o zwykłą uczciwość. Tak mało, a jednak za wiele….

Jolanta Bartoś 7 marca 2016