Obrona Częstochowy po leszczyńsku
Ratowanie ligowego bytu warto zacząć od eksperymentu. Czas przewietrzyć meczowy skład Fogo Unii. Takie rozwiązanie przynajmniej w najbliższych kolejkach nie powinno przynieść negatywnych skutków dla wyników drużyny. Wobec poważnej kontuzji Janusza Kołodzieja walka o utrzymanie nie musi zakończyć się sukcesem.
Odwiedź nasze social media:
Ligowy terminarz nie pozostawia złudzeń. Najbliższe spotkanie, które leszczynianie mają realną szansę wygrać odbędzie się 21 czerwca, gdy na Smoczyka przyjedzie Apator. Kluczowe dla walki o utrzymanie będą też z pewnością pojedynki z Falubazem (7 lipca) i z GKM-em (21 lipca). Wcześniej podopiecznych Rafała Okoniewskiego czekają boje ze Spartą Wrocław, Motorem Lublin, Stalą Gorzów i Włókniarzem Częstochowa. Jeśli nie wydarzy się nic zaskakującego Fogo Unia przegra te spotkania. Najprawdopodobniej stałoby się tak nawet gdyby w pełni zdrowia był Janusz Kołodziej.
Kapitan leszczyńskiego zespołu będzie pauzował wiele tygodni. Trudno dziś zgadywać datę powrotu na tor. Możliwe, że Byki będą musiały radzić sobie bez lidera również w starciach z zielonogórzanami i grudziądzanami. Wobec takiej perspektywy trzeba dokonać przeglądu zasobów i ratować co się da.
W miejsce Janusza Kołodzieja będzie można stosować zastępstwo zawodnika, ale patrząc na obecną dyspozycję leszczynian trudno spodziewać się, że wypełnią w ten sposób lukę po kapitanie. Promyk nadziei przynosi jazda na domowym obiekcie Andrzeja Lebiediewa i Damiana Ratajczaka. Liczyć można także na Grzegorza Zengotę, choć ten regularnie zawodzi w końcówkach spotkań. Atutów leszczynianie mają zatem obecnie zdecydowanie za mało, żeby myśleć o zdobywaniu punktów do tabeli nawet z niżej notowanymi rywalami.
Solidnych występów trudno spodziewać się w najbliższym czasie po pozostałych żużlowcach Byków. Keynan Rew dopiero uczy się Ekstraligi. Antoni Mencel i Hubert Jabłoński nie przejawiają wielkich talentów, a na dodatek zwykle słabną z okrążenia na okrążenie.
Największym problemem jest jednak postawa Bartosza Smektały. W czterech dotychczasowych występach pokonał on niewielu rywali (Kajetana Kupca, Mikkela Michelsena, Maksyma Drabika, Patryka Dudka, Wiktora Lamparta, Krzysztofa Lewandowskiego, Rasmusa Jensena i Oskara Hurysza). Jego obecna średnia biegowa – 1,118 byłaby o wiele mniejsza, gdyby nie fakt, że dość często przywoził za swoimi plecami kolegów z drużyny.
Od Smektały nie sposób oczekiwać cudów. W trzech ostatnich sezonach osiągał średnie biegowe: 1,654, 1,629 i 1,493. Nawet taki poziom sportowy jest w tej chwili dla niego nieosiągalny. Smektała stracił swój największy atut jakim były wyjścia spod taśmy. Jednocześnie na trasie nie jeździ odważnie (delikatnie ujmując) i często kurczowo trzyma się krawężnika niezależnie od sytuacji. W telewizyjnym Magazynie PGE Ekstraligi, były żużlowiec Patryk Malitowski otwarcie przyznał, że Smektała jeździ zbyt miękko jak na najwyższą klasę rozgrywkową. Z jego stwierdzeniem natychmiast zgodził się były trener kadry Marek Cieślak.
Zasadniczym problemem Bartosza Smektały wydają się zatem nie słabe silniki, tylko przygotowanie mentalne. Być może w tej sytuacji najlepszym wyjściem byłoby posadzenie go na jakiś czas na ławce rezerwowych. Zwycięstwa w najbliższych kolejkach ligowych Fogo Unii nie grożą więc jest to dobry czas na eksperymenty. Do składu mógłby wskoczyć choćby Nazar Parnicki. Młody Ukrainiec nie gwarantuje oczywiście lepszych zdobyczy niż Smektała, ale warto docenić jego ambicję. Parnicki mógłby zbierać doświadczenie, a jego starszy kolega w spokoju szukałby formy i szybkości w motocyklach.