|||

Zysk czy rozczarowanie?

KREDYTYGOTOWKOWE1-1024x683„Już teraz kredyt gotówkowy na super warunkach dla rzetelnych klientów. Spraw radość sobie i rodzinie”. Co jakiś czas mój bank przysyła mi smsem takie oferty, lub jeden z konsultantów dzwoni zapytując miłym głosem, czy może mi pomóc oferując kredyt.

Raczej nie byłabym za bardzo zadowolona, gdybym musiała przez kilka kolejnych miesięcy spłacać raty. Bo to oznacza mniej kasy na moim koncie. Nawet tzw. minimalna ratka – obciąża moją kieszeń.

Pracowałam kiedyś w jednej z tych firm oferujących pożyczki na dowód dla każdego. Oferta tylko z pozoru bardzo korzystna, bo każdy z tych parabanków musi zarobić na kliencie. Zazwyczaj na początek oferuje się kilkaset złotych. Jeśli pożyczka spłacona jest w ciągu miesiąca klient jej nie odczuje. Ale gdy spłata się przeciąga, prowizja zaczyna przewyższać kapitał. Inną formą zatrzymania klienta jest propozycja kolejnego wyższego kredytu, dzięki któremu spłaci pierwszy i jeszcze mu zostanie trochę na własne potrzeby. Ale i tę pożyczkę trzeba spłacić.

Firmy pożyczkowe na start oferują zazwyczaj 300 zł z małymi kosztami, tak żeby klient był przekonany, że mu się to opłaca. Nie musi wypełniać żadnych wniosków, przynosić zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach. Wystarczy dowód, składa podpis i gotówka trafia do jego ręki.

Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby któryś z moich klientów przeczytał umowę. A przecież jest to nie tylko Wasze prawo, ale i obowiązek. Składając podpis pod jakimkolwiek dokumentem oświadczacie, że zapoznaliście się z regulaminem i warunkami podpisywanej umowy. Nie ma później rozczarowań pod tytułem „ale ja nie wiedziałem”.

Załóżmy, że pierwszy mały kredyt przebiegł bez problemu. Klient go spłacił w ciągu miesiąca nie ponosząc dodatkowych opłat. Firma pożyczkowa nie opuści takiej osoby. Oferuje jej kolejny kredyt, tym razem wyższy, na dłuższy okres, z większymi prowizjami. I tu zaczyna się problem.

Sama byłam kiedyś w sytuacji, gdy potrzebowałam gotówki. Niestety mój bank, w którym miałam konto od wielu lat odmówił mi kredytu. Na nic zdało się tłumaczenie, że muszę zapłacić za studia. Bank to bezlitosny twór, dla którego liczą się tylko cyferki i podnoszenie zysku, a za studenta uznaje osobę, która posiada legitymację studencką i nie przekroczyła 28 roku życia. Nawet bezrobotny student będzie miał sfinansowaną naukę z odpowiednią karencją na spłatę.

O mały włos wzięłabym jeden z tych szybkich kredytów, ponieważ groziło mi skreślenie z listy studentów. Myślałam, że studia poprawią moją sytuację, a tymczasem – o ironio!, gdy tylko uzyskałam tytuł licencjata okazało się, że mój pracodawca nie ma pracy odpowiadającej mojemu wykształceniu, a ja najprawdopodobniej mam totalną amnezję i nie wiem, jak się pracuje.
Zmieniłam bank. Dostałam mały kredyt, trochę pomogła mi rodzina, dzięki czemu mogłam skończyć studia.

Ale właściwie nie o tym chciałam dzisiaj pisać, tylko o pożyczkach. O tym, że banki oferują kredyt osobom, które na to stać, które mają stałe dochody i spłacają regularnie karty kredytowe. Pozostałą lukę na rynku, dla osób bez stałej pracy, bezrobotnych, żyjących z zasiłku – wypełniają parabanki, lombardy, chwilówki.

Na koniec opowiem Wam o największej parodii pożyczkowej.

Abstrahując od wszelkich powodów, które sprawiają, że ktoś nie dostał kredytu. Być może jest bezrobotny, ma za małe dochody, pracuje na czarno lub zbyt krótko – nieważne. Jest to osoba, której bank odmówił kredytu, najprawdopodobniej też zadłużona. Taki człowiek udaje się do sklepu ze sprzętem RTV – tu wystarczy zaświadczenie o zarobkach, nawet jeśli tyle co podjął pracę, a takie zaświadczenie nie zawsze jest weryfikowane – kupuje nowiutki telewizor, oczywiście na raty, który od razi zawozi do… lombardu.

Jaki sens?

Pierwsza rata będzie dopiero za miesiąc, a tu dostał gotówkę (mniejszą niż rzeczywista wartość sprzętu) od ręki do ręki.

Przecież nie będzie o tym myślał teraz, bo oszaleje. Pomyśli o tym jutro. – jak mawiała Scarlett OʹHara.

Choć jutro, w tej spirali kredytowego świata, może wcale nie być lepsze niż dziś i oznaczać tylko rozczarowanie.

Jolanta Bartoś, Leszno, 12 czerwca 2016 r.

Podobne wpisy