Rok nie wyrok, spadek nie przypadek

Fogo Unia walczyła dzielnie, ale ostatecznie nie udało jej się utrzymać w PGE Ekstralidze. Spadek z pewnością nie jest dziełem przypadku. Analizujemy na gorąco główne aspekty tegorocznej klęski.


Odwiedź nasze social media:

Transfery

W drugiej części ubiegłego sezonu Janusz Kołodziej zwracał uwagę na potrzebę zatrudnienia w Lesznie kolejnego zawodnika z potencjałem na lidera. Transferowe łowy zakończyły się zakontraktowaniem Andrzeja Lebiediewa. Choć w sezonie 2023 Łotysz osiągnął średnią 1,697, to jego sprowadzenie określono mianem “wzmocnienia”. Piotr Rusiecki dawał do zrozumienia, że można było zatrudnić kogoś z lepszym CV, ale klub nie chciał przepłacać rywalizując z najbogatszymi ośrodkami. Trudno go za taką postawę ganić, jednak efekt polityki transferowej jest dziś widoczny.

Kontuzje

Ponownie nie oszczędzały zespołu. Z leszczyńskiego klubu płynęła narracja, że gdyby nie kontuzje, sytuacja Fogo Unii byłaby zupełnie inna. Coś w tym niewątpliwie jest, ale można też podjąć polemikę z tym stanowiskiem. Fatalne w skutkach wyniki (min. remis u siebie z Falubazem i wysoka porażka w Grudziądzu) zaliczył zespół jadący w pełnym składzie. Jednocześnie warto przypomnieć, że najlepszy mecz sezonu – wysoki triumf nad Apatorem – osiągnęła drużyna jadąca bez Janusza Kołodzieja, Andrzeja Lebiediewa i Damiana Ratajczaka. Nie chcemy przez to powiedzieć, że Fogo Unia było mocniejsza dzięki nieobecności tych zawodników. Sprawa jest po prostu bardziej złożona i spadek z Ekstraligi nie może być tłumaczony wyłącznie kontuzjami wspomnianych zawodników.

Dowodzenie

Przed sezonem mieliśmy wątpliwości czy debiutujący jako menedżer Rafał Okoniewski poradzi sobie z prowadzeniem drużyny w trudnych momentach spotkań. Po kilku kolejkach wbrew pierwotnym planom w parku maszyn wylądował Sławomir Kryjom, co było bardzo wymowne.

Juniorzy

Trzeba otwarcie przyznać, że w tym aspekcie coś się w Lesznie zacięło. Po zakończeniu wieku młodzieżowego przez Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę powstała wyrwa, której do dziś nie udało się załatać. Damian Ratajczak miał dobre spotkania na własnym torze, ale jego koledzy – Antoni Mencel i Hubert Jabłoński – nie poczynili widocznych postępów. Nie twierdzimy, że w Lesznie spadła jakość szkolenia. Możliwe, że tym razem zwyczajnie zabrakło utalentowanej młodzieży.

Pech

Słowo wytrych, które przychodzi łatwo i ma zastępować głębszą refleksję. Czy leszczynianie mieli w tym sezonie “pecha”? Dwie kontuzje Kołodzieja, urazy Lebiediewa i Ratajczaka. Tak, pecha było bardzo dużo. Nie wolno jednak zapominać, że Fogo Unia miała też w tym sezonie ogromne szczęście. Mamy na myśli zaskakująco wysoką skuteczność Bena Cooka. Australijczyk swoją jazdą dał w drugiej części sezonu nadzieję, że jednak zespół może się utrzymać.

Czytaj teraz: