Kryjom: Dwa punkty nie kończą zabawy
Fogo Unia będzie próbowała dokonać w niedzielę niemal niemożliwego, czyli pokonać GKM Grudziądz różnicą 20 punktów. W rozmowie z Głosem Leszna członek sztabu szkoleniowego leszczyńskiego klubu przekonuje, że jest to możliwe. – Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby punkty stracone na początku sezonu odbijać i piąć się w górę tabeli – przekonuje Sławomir Kryjom.
Odwiedź nasze social media:
Głos Leszna: Czy pańskim zdaniem Fogo Unia może utrzymać się w Ekstralidze kosztem innego zespołu niż GKM Grudziądz?
Sławomir Kryjom: Oczywiście, że tak. Analizujemy sytuację w tabeli po każdej kolejce. Wiemy co mamy zrobić, żeby w Ekstralidze pozostać. Mamy już plan na cztery kolejki, które zostały do końca sezonu zasadniczego. Będziemy robili wszystko co w naszej mocy, żeby ten plan zrealizować.
Odnoszę wrażenie, że w tym sezonie najciekawsze rzeczy dzieją się w dolnych rejonach tabeli. Czy można stwierdzić, że nikt nie zasłużył na spadek?
Czasu już nie cofniemy, ale myślę, że ta liga byłaby jeszcze ciekawsza, gdybyśmy stale mogli korzystać z optymalnego składu. Osobiście nie pamiętam sezonu, w którym rywalizacja o utrzymanie była ciekawsza niż walka o najwyższe pozycje. Tak jest aktualnie i to nie podlega dyskusji.
Niedzielny przeciwnik Fogo Unii – GKM Grudziądz tradycyjnie już walczy o utrzymanie. W tym roku wydają się być całkiem solidni.
Być może faktycznie tak jest. Oni posiadają wsparcie swojej formacji juniorskiej. Bardzo dobrze jedzie w tym roku Kacper Łobodziński. Należy w tym kontekście zwrócić uwagę na to, że my nie mogliśmy w tym sezonie pokazać pełni swoich możliwości. Oczywiście kontuzje są nieodłącznym elementem zawodowego sportu, natomiast żużel tym różni się od piłki nożnej czy koszykówki, że nie można łatwo wmontować w ramach zastępstwa równie wartościowego zawodnika. Wiemy, że w niedzielę czeka nas ciężki pojedynek. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby punkty stracone na początku sezonu odbijać i piąć się w górę tabeli.
Fogo Unia w drugiej części sezonu po dołączeniu Bena Cooka jest mocniejsza niż na początku rozgrywek. To ryzykowna teza czy można się z nią zgodzić?
Zgadza się. Ben Cook wiele wniósł do naszego zespołu. Myślę, że niewiele osób spodziewało się takiego obrotu wydarzeń. Nie ukrywam, że my też jesteśmy zaskoczeni. Stworzyliśmy mu świetne warunki do pracy, które on w pełni wykorzystuje. Jego punkty można traktować jako wartość dodaną do projektu pod nazwą Unia Leszno 2024. Cieszymy się, że do nas trafił, bo to pokazuje możliwość nieszablonowego działania. Sam pan pamięta po kontuzji Kołodzieja dywagacje o tym czy powinniśmy wziąć Mateja Zagara czy Michaela Jepsena Jensena. My chcieliśmy pójść inną drogą i znaleźć kogoś kto czułby, że starty w Ekstralidze to dla niego nobilitacja i szansa. Myślę, że udało nam się to w pełni bez względu na to jak ten sezon się skończy.
Ostatni mecz w Lesznie z Apatorem określił pan mianem jednego z najważniejszych w historii klubu. Te słowa wydają się być aktualne również w kontekście starcia z GKM-em Grudziądz.
Myślę, że w tej chwili mamy same takie mecze. Pracuję w żużlu zawodowo od 2001 roku i muszę powiedzieć odnośnie tegorocznych rozgrywek, że czujemy się w klubie tak jakbyśmy przejechali trzy sezony. Co chwilę musimy rozwiązywać jakieś problemy i zagadki. Na pewno nie pracuje się łatwo będąc cały czas pod prądem i wprowadzając rozwiązania awaryjne. Spaść z ligi to żaden wstyd. Nie zakładamy jednak takiego scenariusza, zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby nadal rywalizować w Ekstralidze. Myślę, że cztery najbliższe kolejki będą dla kibiców wyjątkowo emocjonujące.
Zakładam, że celem na niedzielę jest zdobycie bonusa, czyli co najmniej 55 punktów. W czym upatruje pan szansy na tak okazałe zwycięstwo?
Mamy w pamięci nasz ostatni mecz, gdy jeżdżąc bez Andrzeja Lebiediewa, Janusza Kołodzieja i Damiana Ratajczaka potrafiliśmy pokonać tak silny zespół jakim jest Apator Toruń. Być może trafiliśmy na ich słabszy dzień, ale nasze zwycięstwo nie wzięło się z niczego. To był efekt ciężkiej pracy i odpowiedniego przygotowania sprzętu. Wszystko nam idealnie zagrało. Mamy bardzo dobrze opanowany nasz tor, wierzę też w determinację zawodników. O tym wiele się nie mówi, ale kiedy wypada lider to większa presja spada na innych zawodników, którzy nie zawsze potrafią sobie z tym radzić. Już sama obecność Janusza w parku maszyn jest wartością dodaną. Wszyscy wiedzą, że na niego można liczyć w każdej sytuacji. Wraca Andrzej Lebiediew, który ma kapitalną średnią na naszym obiekcie. Jeśli do tego dołożymy fenomenalnego Bena Cooka i Grzegorza Zengotę to myślę, że mamy prawo upatrywać swojej szansy na 55 punktów. To dawałoby nam bonus i lepszy bezpośredni bilans z GKM-em, co może być w końcowym rozrachunku kluczowe. Nasz sukces spowodowałby także, że zaangażowalibyśmy w walkę o utrzymanie dwa kolejne zespoły. Byłoby to bardzo ważne z psychologicznego punktu widzenia, bo my już wiemy jak się jeździ pod presją spadku, a inni nie mają takich doświadczeń. Jeśli wygramy za dwa punkty to nie będzie jeszcze koniec zabawy.
Czy będzie to pierwszy mecz w sezonie bez Bartosza Smektały?
O wszystkim zadecyduje piątkowy trening. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że dziś mamy nadmiar seniorów i ktoś będzie musiał usiąść na trybunach.