Cegielski o Kołodzieju: Spokój kosztuje go mnóstwo nerwów

Janusz Kołodziej był liderem drużyny, która w świetnym stylu wywalczyła powrót do Ekstraligi. Dla zawodnika nie był to jednak łatwy sezon. – Na jego barkach spoczywa wręcz za dużo – mówi Krzysztof Cegielski.


Odwiedź nasze social media:

W ostatnich latach Janusz Kołodziej zaliczył kilka upadków, które skutkowały kontuzjami. Przed rozpoczęciem sezonu w Metalkas 2. Ekstralidze pojawiły się obawy, że zawodnicy rywalizujący w tej klasie rozgrywkowej mogą być szczególnie nieustępliwi w starciach z utytułowanym wychowankiem Unii Tarnów. Na szczęście lider Byków zakończył zmagania bez poważniejszych upadków. – Ziścił się scenariusz, którego sobie życzyłem w kwestii Janusza – komentuje Krzysztof Cegielski. – Analizując jego jazdę na tym poziomie rozgrywkowym miałem trochę obaw jeśli chodzi o jego przeciwników. Zastanawiałem się czy będą go odpowiednio szanować. Stojący obok pod taśmą utytułowany przeciwnik zawsze motywuje do wznoszenia się na wyżyny. Sprawdził się pozytywny scenariusz.

Na początku sezonu po porażce Fogo Unii w Krośnie Janusz Kołodziej musiał zmagać się ze sporą krytyką. Sugerowano, że boi się ścigać i zajmuje się nie tym czym powinien. Lider Byków zwracał wtedy uwagę na nieprawidłowości w montowaniu dmuchanych band. W dalszej części sezonu Kołodziej potwierdził, że nadal potrafi jeździć odważnie i bardzo skutecznie. – Czujemy satysfakcję, ale wtedy też mieliśmy przekonanie, że robimy dobrze – mówi Krzysztof Cegielski. – Wiele osób krytykowało wtedy Janusza i mnie. Cieszy mnie to, że w późniejszej części sezonu nie było już kontuzji spowodowanych wpadnięciem żużlowca pod bandę. To jest nasza największa satysfakcja związana z sytuacją z początku sezonu – dodał.

Janusz Kołodziej przyznał niedawno, że porażka w Krośnie podziałała na niego mobilizująco. Odrobinę inaczej widzi to menedżer zawodnika. – Tamten mecz nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. Nie było u niego drastycznych zmian czy szukania nowych tunerów – mówi Krzysztof Cegielski. – On jest na tyle doświadczony, że wiedział, że trzeba zachować spokój. Ten spokój kosztuje go mnóstwo nerwów, bo jest bardzo zaangażowany emocjonalnie w każdy kolejny mecz. On czuje i wie, że co by się nie działo, to na jego barkach spoczywa wręcz za dużo. To go naprawdę męczy od strony mentalnej.

Zdjęcie: Foto Kats