Kołodziej: Boję się upadków

W niedzielnym spotkaniu na Stadionie im. Alfreda Smoczyka Janusz Kołodziej przeżył chwilę grozy. Upadek nie przyniósł na szczęście przykrych konsekwencji. – Całe życie przeleciało mi przed oczami – mówił kapitan Fogo Unii.


Odwiedź nasze social media:

Leszczynianie nie dali większych szans Texom Stali Rzeszów pokonując ją 55:34. Na torze znakomicie prezentował się lider gospodarzy – Janusz Kołodziej. Wychowanek Unii Tarnów zaliczył jednak upadek w siódmym wyścigu. Na wyjściu z pierwszego łuku podniosło jego motocykl i z impetem uderzył o bandę. – Tor się spieka, czyli robi się śliski. Każdy szuka ustawień, żeby jechać coraz szybciej – tłumaczył Janusz Kołodziej przed kamerami Canal + Sport. – Za wcześnie zacząłem dociążać motocykl, zupełnie się tego nie spodziewałem. Myślałem o tym, żeby uciekać zawodnikom i nie zauważyłem, że jest tam bardziej przyczepny plac i za mocno mnie pociągnęło.

Dla lidera Fogo Unii bardzo pechowy był poprzedni sezon. Urazy, których wtedy doznał sprawiły, że opuścił wiele spotkań i przez całą zimę musiał uczęszczać na rehabilitację. – Muszę powiedzieć, że lecąc w bandę miałem tysiąc myśli. Całe życie mi przeleciało przed oczami, bo wiadomo, że boję się upadków i kontuzji – mówił przed kamerami Janusz Kołodziej. – Banda przyjęła mnie miło i nic mnie nie zabolało. Wkopywanie band ma duże znaczenie. Wpadałem pod nią, bo ją podniosło, ale na szczęście idealnie wszystko się ułożyło – dodał.