Przybył, zobaczył, zwyciężył
Takie historie sprawiają, że w sporcie można się zakochać. W 2008 roku Adam Skórnicki wprawił w osłupienie żużlowy świat wygrywając finał IMP z kompletem punktów. – Poczułem jakbym osiągnął w żużlu wszystko, co było możliwe – wspomina wychowanek Unii Leszno.
Odwiedź nasze social media:
Jednodniowe finały Indywidualnych Mistrzostw Polski generowały ogromne emocje. Żużlowcy dawali z siebie wszystko tworząc niejednokrotnie ekscytujące widowiska. Niepowtarzalność tych imprez polegała również na tym, że po złoto potrafili sięgać zawodnicy, na których nikt nie stawiał. Właśnie taka historia wydarzyła się na Stadionie im. Alfreda Smoczyka w 2008 roku.
Przed leszczyńskim finałem faworytów upatrywano w Tomaszu Gollobie, Rune Holcie czy Grzegorzu Walasku. Miejscowi kibice wierzyli też w zwycięstwo Jarosława Hampela, który był wtedy w świetnej formie i doskonale znał tor. Wydawało się, że w tak mocnej obsadzie Adam Skórnicki nie będzie w stanie namieszać.
Kibice przecierali oczy ze zdumienia już w drugim wyścigu. Ze startu najlepiej wyskoczył Hampel, ale na wyjściu z pierwszego łuku z wielką determinacją zaatakował go Skórnicki, który ostatecznie dowiózł do mety 3 punkty.
Przed ostatnią serią startów „Skóra” prowadził z kompletem zwycięstw. Sensacja wisiała w powietrzu. Decydujący wyścig nie zaczął się jednak dla niego najlepiej. Wyjeżdżając spod siatki nie zdołał założyć rywali i przez moment jechał na ostatniej pozycji. Błyskotliwa szarża na pierwszym łuku pozwoliła mu jednak wyjść na prowadzenie, którego nie oddał do mety. – Nie byłem przygotowany na taki sukces i ciężko było mi się w tym znaleźć – mówił w 2010 roku Adam Skórnicki w rozmowie z serwisem Sportowe Fakty. – Nadal nie do końca to ogarniam. Dla mnie ten złoty medal jest jak tytuł mistrza świata. Kiedy go zdobyłem poczułem jakbym osiągnął w żużlu wszystko co było możliwe.
Srebrny medal w leszczyńskim finale IMP wywalczył Jarosław Hampel, brąz trafił do Grzegorza Walaska. Czwarte miejsce zajął Tomasz Gollob.