Unia – Stal 75:0
O tym meczu było swego czasu bardzo głośno. W 2013 roku Stal Rzeszów odmówiła jazdy w spotkaniu ligowym w Lesznie tłumacząc swoją decyzję stanem nawierzchni. Emocje w parkingu były ogromne. Na torze pojawili się tylko miejscowi zawodnicy, jeden z nich ustanowił nowy rekord toru.
Odwiedź nasze social media:
To miało być spotkanie jak każde inne. Choć rzeszowianie zakwestionowali przed meczem stan nawierzchni wydawało się, że nie dojdzie do skandalu. Takie sytuacje zdarzają się przecież w żużlu. Sędzia nakazał przeprowadzenie dodatkowych prac na torze, ale zarówno on jak i komisarz toru uznali, że warunki są wystarczająco dobre, żeby się ścigać.
Zawodnicy Stali byli jednak innego zdania, postanowili nie podejmować tego dnia rywalizacji. – Nie podeszliśmy do spotkania z jednego powodu – tor w ocenie zawodników i mojej był niebezpieczny – mówiła Marta Półtorak, szefowa rzeszowskiego klubu w rozmowie z WP Sportowe Fakty. – Z pewnością był nierówny na całej długości i szerokości. Nie jechaliśmy tylko i wyłącznie z tego powodu – dodała.
Leszczyńscy kibice mieli na ten temat swoje zdanie. Wiadomym było bowiem, że lider gości, Nicki Pedersen zmaga się z kontuzją ręki. Fani miejscowych ostentacyjnie demonstrowali swoją niechęć do rzeszowian.
Kiedy sędzia zarządził start do pierwszego wyścigu, pod taśmą stawili się wyłącznie zawodnicy Fogo Unii. Tak wyglądały wszystkie biegi w tym spotkaniu. Co ciekawe, jeden z miejscowych żużlowców – Przemysław Pawlicki, ustanowił tego dnia nowy rekord leszczyńskiego toru.
Ostatecznie gospodarze „wygrali” 75:0, a goście opuszczali stadion w asyście policji. Komisja Orzekająca Ligi nałożyła na oba kluby surowe kary. Odjęto im po jednym punkcie w tabeli. Dodatkowo rzeszowianie mieli zapłacić 255 000 zł. Kara finansowa dla Unii wynosiła 158 000 zł. Trybunał Polskiego Związku Motorowego podjął jednak decyzję o złagodzeniu sankcji finansowych. Drużynom przywrócono także po jednym punkcie w tabeli.
Dość niespodziewanie kilka miesięcy po tych wydarzeniach leszczyński klub pochwalił się zatrudnieniem Nickiego Pedersena, który miał być głównym prowodyrem opisanego bojkotu.